Gdy kończą, Lou bierze talerz jedną ręką i wychodzi na zewnątrz, ja idę za nią. Sięga do baru po butelkę evian dla siebie i colę zero dla mnie. Piję duszkiem, a ona patrzy, jak przełykam. Na jej talerzu leżą starannie ułożone kopczyki jedzenia. Rozpoznaję kawałek kurczaka, polany czymś błyszczącym szpinak i jeszcze jakieś warzywa, ale już nie wiem jakie. Lou nie je.
–
Poprosiłam, żeby przygotowała ci brunch.
–
Okej, to miło, ale na prawdę nie było trzeba, przecież sama mogłam wziąć coś
sobie z lodówki.
Pochyla
się i kładzie dłoń na mojej dłoni.
–
Ona dostaje od Renauda cholernie dużo kasy, więc równie dobrze może trochę
popracować.
[…]